Delhi, październik 1975 roku

Monsunowe deszcze właśnie się kończyły, pozostawiając po sobie duszne, lepkie powietrze. Meera Shankar siedziała w ogrodzie swojej willi w dzielnicy dyplomatycznej, obserwując, jak jej piętnastoletnia córka Priya karmi pawie. Był to codzienny rytuał, który zawsze wywoływał uśmiech na twarzy Meery – córka w błękitnym sari, otoczona dostojnymi ptakami, wyglądała jak młoda księżniczka z miniatur mogolskich.

„Priya, spóźnisz się na lekcje tańca!” zawołała, spoglądając na zegarek. Jej mąż, Abhijay Shankar, jeden z najbliższych doradców premier Indiry Gandhi, jak zwykle wyszedł przed świtem. Czasy były niespokojne – stan wyjątkowy wprowadzony przez Indirę Gandhi kilka miesięcy wcześniej podzielił kraj. Abhijay często powtarzał, że to konieczne posunięcie dla zachowania jedności Indii, ale Meera widziała, jak te decyzje odbijają się na ich prywatnym życiu.

„Mamo, czy mogę dzisiaj pojechać sama? Jestem już duża,” Priya spojrzała błagalnie na matkę. Meera zawahała się. Delhi nie było już tak bezpieczne jak kiedyś. Z drugiej strony, szkoła tańca kathak znajdowała się zaledwie dziesięć minut drogi od ich domu, a kierowca miał odwieźć Priyę i poczekać na nią przed budynkiem.

„Dobrze, ale Vijay pojedzie za tobą i będzie czekał,” ustąpiła w końcu Meera. Nie wiedziała, że ta decyzja zmieni ich życie na zawsze.

O siedemnastej Vijay zadzwonił z informacją, że Priya nie wyszła ze szkoły. Początkowo Meera nie czuła niepokoju – córka często zostawała dłużej, ćwicząc szczególnie trudne układy taneczne. Ale gdy kolejne telefony do szkoły pozostały bez odpowiedzi, świat Meery zaczął się walić.

Abhijay wrócił do domu natychmiast po jej telefonie. Jego pozycja sprawiła, że sprawą zajęły się najwyższe szczeble policji. Sam minister spraw wewnętrznych wydał specjalne polecenia. Tej nocy w rezydencji Shankarów zjawiła się Indira Gandhi. „Znajdziemy ją,” powiedziała premier, ściskając dłonie przyjaciół. „Użyję wszystkich dostępnych środków.”

Pierwsze dni były chaosem przesłuchań, teorii i ślepych zaułków. Potem przyszedł list z żądaniem okupu – dwadzieścia milionów rupii w zamian za życie Priyi. Rodzice byli gotowi zapłacić każdą sumę, ale policja nalegała na prowadzenie negocjacji. Minął tydzień, potem drugi. Listy przestały przychodzić.

W trzecim tygodniu do Abhijay zgłosił się anonimowy informator. Twierdził, że widział Priyę przewożoną wojskową ciężarówką w kierunku bazy lotniczej. To była pierwsza wskazówka sugerująca udział wojska w porwaniu.Abhijay , mimo swojej pozycji, napotkał mur milczenia. Każda próba drążenia tej teorii kończyła się ostrzeżeniami od „życzliwych”.

Meera pogrążała się w rozpaczy. Całymi dniami siedziała w pokoju córki, przebierając jej bransoletki, dotykając jej sari, wpatrując się w zdjęcia z występów tanecznych. Priya miała w przyszłym roku wystąpić w głównej roli w przedstawieniu przy Bramie Indii – monumentalnym łuku triumfalnym w sercu Delhi.