Wzruszyłam się czytając info o rezygnacji Pana Ambasadora.
Wszystko mi jedno komu się narażę komentarzem.
Mark Brzeziński kończący misję w Polsce to mistrz dyplomatycznej nowomowy – pełnej patetycznych fraz o demokracji, wspólnych wartościach i świętej misji przeciwstawiania się agresorom. Wiele Jego wypowiedzi dla polskich mediów to klasyczny przykład dyplomatycznego spektaklu, gdzie słowa są najważniejsze, a konkretne działania schodzą na dalszy plan.
Retoryka ambasadora to nieustanny ciąg wzniosłych stwierdzeń: miłość do Polski, uwielbienie dla amerykańskiej demokracji, potępienie rosyjskiej agresji i wyidealizowany obraz Ukrainy jako obrońcy europejskich wartości. Tymczasem rzeczywistość jest brutalna – Ukraina walczy przede wszystkim o własne przetrwanie, korzystając z globalnego wsparcia, które daleko jej do bezinteresownego heroizmu.
Ameryka nadal kreuje się na globalnego wybawcę, podczas gdy jej rzeczywiste działania są wyrachowane i przede wszystkim służą własnym interesom. Obecna administracja Bidena, mimo wielkich obietnic, nie sprostała oczekiwaniom. Wiceprezydent Kamala Harris była kandydatka na jego następcę, stała się symbolem politycznej poprawności niż realnej zmiany. Dlatego i z tego powodu przegrała z Trumpem. Jej win jest więcej, ale tu trzeba śledzić amerykańskie media i komentatorów, którzy w sposób niestronniczy pokazywali, że Pani Kamala nie nadaje się na ten urząd.
Odchodzący ambasador próbuje jeszcze ratować swoją twarz, deklarując realizację „amerykańskiego interesu” w ostatnich dniach misji. Ironiczne, że dopiero teraz zdaje sobie sprawę z konieczności konkretnych działań. Można by zapytać – a cóż robił przez poprzednie lata? Czy amerykański interes był realizowany tylko w wybranych minutach?
Mimo polskich korzeni i dziedzictwa rodzinnego, Brzeziński nie zdołał uczynić przełomu w dyplomatycznych relacjach między naszymi krajami. Jego misja przypominała raczej spokojny rejs po bezpiecznych wodach niż dynamiczny skok na głęboką wodę partnerstwa.
I tu ujawnia się prawdziwa twarz dyplomacji: lepiej złożyć rezygnację niż zostać odwołanym. To subtelna, acz znacząca różnica, która w świecie dyplomatycznym ma ogromne znaczenie.
Brzeziński wybiera więc bardziej honorowe wyjście – sam decyduje o zakończeniu misji, zanim ktokolwiek zdąży go oficjalnie odwołać.
To klasyczny przykład dyplomatycznej elegancji: zachować twarz, kontrolować narrację, wyjść z podniesionym czołem.