Codziennie jesteśmy zalewani informacjami o wojnie. Czołówki portali, serwisy społecznościowe, telewizja – wszędzie dominują doniesienia o konfliktach, zbrodniach i zagrożeniach. Obrazy wojny, często drastyczne i wstrząsające, stały się niemal codziennością. Czy nie ryzykujemy tym samym znieczuliceniem, lękiem i paraliżem społecznym?
W całym tym medialnym szumie wokół wojny brakuje jednak głosu tych, którzy apelują o pokój. „Dyskusja publiczna” skupia się głównie na przebiegu działań wojennych, ich skutkach i potencjalnych scenariuszach przyszłości. Tymczasem głosów nawołujących do dialogu, negocjacji i poszukiwania pokojowych rozwiązań brak. Czyżby interesy ekonomiczne i polityczne stały się ważniejsze od ludzkiego życia i dążenia do pokoju?
Czy media są lustrem rzeczywistości, czy też kształtują ją? Czy istnieje zależność między ilością informacji o wojnie a finansowaniem mediów przez koncerny zbrojeniowe?
Dzisiaj czy raczej już wczoraj dowiedziałam się jako mieszkanka stolicy jak szybko zginę ja i moi najbliżsi: wyparuję, pokaleczą mnie odłamki, będe konała powoli ze względu na oparzenia, niegojące się rany itp.
Pogląd, że jedynie przywódca Rosji jest odpowiedzialny za obecny kryzys, jest zbyt uproszczony. Brak woli politycznej do dialogu i kompromisu jest zjawiskiem globalnym. Wielu światowych liderów wydaje się bardziej skłonnych do konfrontacji niż współpracy.