Na światowej szachownicy rozgrywa się partia, w której każdy zdaje się grać według własnych zasad. Donald Trump i Elon Musk – dwaj miliarderzy z ego większym niż ich fortuny – odnaleźli się w swoistym tańcu wzajemnych korzyści. Jeden ma platformę społecznościową i rakiety, drugi – wraca w styczniu 2025 do Białego Domu. Cóż za urocza symbioza.
Tymczasem Joe Biden, jakby chcąc przypomnieć światu o swojej obecności w ostatnich miesiącach prezydentury, prowadzi osobliwą grę z Kremlem. Prowokować niedźwiedzia tuż przed wyprowadzką z Białego Domu – cóż za intrygująca strategia. Może to taki amerykański odpowiednik sprzątania biurka przed urlopem?
A w tle tego wszystkiego mamy Władimira Putina, który dwa lata temu postanowił „zdenazyfikować” kraj rządzony przez żydowskiego prezydenta. Logic level: Kreml. Swoją „operację specjalną” rozpoczął oczywiście w imię obrony rosyjskojęzycznej ludności – bo najwyraźniej najlepszym sposobem ochrony ludzi jest zrzucanie na nich bomb.
Kwestia Wołynia w relacjach polsko-ukraińskich to tykająca bomba zegarowa zakopana pod fundamentami pozornie braterskich relacji. Ukraińska polityka historyczna konsekwentnie relatywizuje ludobójstwo, nazywając je „wzajemnymi waśniami”. Prezydent Zełenski, mistrz medialnych występów, z wirtuozerią godną makiawelicznego księcia żongluje rolami – raz jest męczennikiem walczącym o demokrację, innym razem bezwzględnym pragmatykiem, który pamięć o ofiarach składa na ołtarzu bieżącej polityki. W tym teatrze politycznym prawda historyczna jest zaledwie kartą przetargową, a moralność elastycznym narzędziem dyplomacji. Czyż nie jest ironią losu, że kraj domagający się sprawiedliwości za współczesne zbrodnie wojenne, tak uporczywie odmawia rozliczenia się z własną przeszłością?
Pytanie „kto broni Ukrainy?” staje się coraz bardziej palące, zwłaszcza gdy zestawimy je z liczbą młodych, sprawnych mężczyzn spacerujących po europejskich stolicach. Czyżby wojnę prowadzili głównie zawodowi żołnierze, zachodni najemnicy i starsi rezerwiści? To pytanie najwyraźniej nie pasuje do oficjalnej narracji o powszechnej mobilizacji narodu.
A na naszym polskim podwórku Premier Donald Tusk mierzy się z rzeczywistością, która jak zwykle okazuje się bardziej skomplikowana niż przedwyborcze obietnice. Rok to ewidentnie za mało, by rozwiązać problemy jakie zastał po 8 latach rządów poprzedników.
Stoimy więc na gruzach starego porządku światowego, gdzie prawda stała się towarem, a kłamstwo – walutą. Wielka szachownica geopolityki zamieniła się w cyrkową arenę, na której mocarstwa żonglują losami milionów, a politycy prześcigają się w pokazach iluzji. Media głównego nurtu, niczym wprawni prestidigitatorzy, odwracają uwagę od tego, co naprawdę istotne, karmiąc nas sensacją za sensacją.