Systemowa degradacja - Ewa Milewska Fundacja Polski Dom MediówW cieniu wspaniałych deklaracji i szumnych obietnic nasza demokracja powoli zamienia się w teatr absurdu. Państwo, które miało być ostoją sprawiedliwości i równości, staje się coraz bardziej nieprzewidywalnym tworem, gdzie jedyną pewną rzeczą jest niepewność jutra. Trzydzieści lat po transformacji ustrojowej stoimy przed lustrem rozbitych złudzeń i niespełnionych nadziei.

Obserwujemy nieustający spektakl wzajemnych oskarżeń, podczas gdy fundamentalne problemy pozostają nierozwiązane. Służba zdrowia? Nadal w kryzysie. System edukacji? Pogrążony w chaosie kolejnych reform. Wymiar sprawiedliwości? Upolityczniony i niewydolny. A nasze elity? Zajęte są głównie sobą i swoimi partykularnymi interesami.

To, co obserwujemy, to nie pojedyncze błędy czy potknięcia – to systemowa degradacja państwa polskiego. Kolejne ekipy rządzące, zamiast budować silne instytucje, koncentrują się na ich zawłaszczaniu. Zamiast tworzyć sprawne mechanizmy kontroli władzy, budują systemy bezkarności dla „swoich”. Mamy do czynienia z paradoksem – im więcej mówimy o praworządności, tym mniej jej w praktyce doświadczamy. Im częściej padają słowa o transparentności, tym więcej mamy do czynienia z nieprzejrzystymi działaniami władzy.

Bezkarność urzędnicza stała się normą, nie wyjątkiem. Urzędnicy wysokiego szczebla, którzy dopuszczają się rażących zaniedbań czy wręcz świadomych nadużyć, zamiast ponosić konsekwencje, często awansują. System, zamiast eliminować patologie, nagradza lojalność wobec politycznych mocodawców.
Najbardziej przerażające jest to, że ta bezkarność stała się elementem kultury organizacyjnej państwa. Młodzi urzędnicy uczą się od starszych kolegów nie tego, jak służyć obywatelom, lecz jak unikać odpowiedzialności za swoje działania.

Media … Zamiast stać na straży prawdy, media stały się narzędziem niszczenia niewygodnych ludzi. Kreują wzorce tak odległe od europejskiej kultury, że można to uznać za przestępstwo przeciwko narodowej tożsamości. To już nie jest czwarta władza – to współczesna inkwizycja, która zamiast stosów używa nagłówków i fake newsów. Obserwujemy postępującą tabloidyzację debaty publicznej. Zamiast merytorycznej dyskusji o realnych problemach, mamy do czynienia z nieustającym festiwalem skandali i sensacji. Media, zamiast edukować i informować, koncentrują się na polaryzowaniu społeczeństwa i podsycaniu konfliktów.

Kto wreszcie powie „dość”? Kto z politycznych elit znajdzie w sobie odwagę, by stanąć przed lustrem i przyznać się do współudziału w tym spektaklu absurdu?

Kto wreszcie zacznie walczyć o nas – zwykłych obywateli – a nie o swoje partykularne interesy?