Kiedy Sarah Mitchell włącza komputer w swoim biurze w londyńskiej jednostce do walki z cyberprzestępczością, jej ekran niemal natychmiast wypełnia się czerwonymi flagami. Każda z nich to kolejne zgłoszenie mowy nienawiści, groźby lub planowanego ataku. „To nigdy się nie kończy,” mówi, nie odrywając wzroku od monitora. „Gdy blokujemy jedno konto, w jego miejsce powstają trzy nowe.”
W czasach, gdy większość z nas nie wyobraża sobie dnia bez internetu, cyfrowa rzeczywistość stała się nowym polem walki. Wojny nie toczą się już tylko na odległych frontach – przeniosły się do naszych domów, na ekrany naszych telefonów i komputerów. Każdego dnia tysiące moderatorów treści, analityków bezpieczeństwa i ekspertów do spraw terroryzmu próbuje powstrzymać falę nienawiści, która zalewa globalną sieć.
Cyfrowe pole bitwy
„To jak próba zatrzymania tsunami za pomocą parasola,” tłumaczy dr Ahmed Rahman, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa z Uniwersytetu w Monachium. „Technologia, która miała nas połączyć, stała się doskonałym narzędziem do szerzenia nienawiści.”
W dzielnicy imigranckiej w Marsylii spotykam Aminę, 17-letnią uczennicę liceum. Po ataku terrorystycznym w jej mieście stała się celem zmasowanej kampanii nienawiści w mediach społecznościowych. „Pisali, że powinnam wrócić do swojego kraju. Że wszyscy tacy jak ja są terrorystami,” mówi, zaciskając dłonie na kubku z herbatą. „Najgorsze jest to, że urodziłam się tutaj. To jest mój kraj.”